czwartek, 13 listopada 2014

Rozdział 1 - Kamienny posąg

Rankiem Julia Curling, Olivia Wood, Alice River, Mary Jane i ja - Cathy Collins pakowałyśmy się, bo rejs miał trwać cały dzień. Szybciutko wrzuciłam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy: okulary przeciwsłoneczne, strój kąpielowy oraz krem z filtrem.
Na statku płynęło dużo ludzi. W oczy rzucił mi się chłopak w moim wieku. Stał koło barierki i podziwiał lśniące słońce na błękitnym, bezchmurnym niebie. Gdy zauważył, że mu się przyglądam, podszedł do mnie:
- Cześć piękna nieznajomo, nazywam się Jacob i przybywam w pokoju.
- Cathy jestem. - przedstawiłam się.
- Piękne imię, dla pięknej dziewczyny.
- Nie jestem wcale piękna.
- Masz cudne włosy i błękitne oczy czyli najładniejszego koloru jaki może być.
- Bywają ładniejsze.
- Bzdura, ale już nie kłóćmy się. Skąd jesteś?
- Z Wielkiej Brytanii, z Londynu.
- Ja też, ale zbieg okoliczności. Sama przyjechałaś tak daleko?
- Nie, z piątką przyjaciółek, a szósta dołączy za miesiąc.
- Na długo przyleciałaś chyba, skoro jeszcze za miesiąc dotrze do ciebie koleżanka.
- Na całe wakacje.
- To świetnie się składa, będziemy mogli się bliżej poznać. Masz chłopaka??
- Tak, Daniella.- skłamałam,bo z Daniellem rozstałam się przeszło miesiąc temu. Niech sobie chłopak na za wiele nie pozwala.
- Szkoda, ten Daniell to szczęściarz, ale możemy się przyjaźnić.
Potem poznałam Dylana, Bena i Steve'iego - kolegów Jacoba. Gadaliśmy długo dopóki nie nadeszła godzina 12:00 czas snorkelingu (nurkowania z maską i fajką).
Wzięłam maskę i fajkę po czym udałam się na rufę statku. Weszłam do wody. Obserwowałam kolorowe rybki i bujne rafy koralowe. Nie zauważyłam, że znacznie oddaliłam się od grupy. Wtedy go ujrzałam - kamienny posążek, leżał na dnie morza. Zanurkowałam  po niego na ok. 2 metry. Starałam się go wyciągnąć z wody. Był bardzo ciężki, więc zajęło mi dużo czasu przetransportowanie go na statek. Był duży na 30 cm, więc trzymałam go na rękach, by wszyscy mogli obejrzeć. Ludzie oglądali posąg z zachwytem. Nawet ja nie mogłam uwierzyć, co znalazłam na dnie morza.
Nim się obejrzałam statek przypłynął do brzegu. Wymieniłam się numerami telefonów z poznanymi chłopakami . Dzisiejszy dzień zakończył się nową znajomością i świetną przygodą.
Cathy

czwartek, 19 czerwca 2014

Prolog

Jak zwykle obudziłam się o 7:00 nad ranem. Letnia, morska bryza była wyczuwalna przez otwarte okno. Leżałam w łóżku dopóki nie rozległ się głos mojej koleżanki Mary Jane:
- Wstawaj Cathy idziemy już na plażę!
- A co z Natalie?- zapytałam, bo ledwo wczoraj wieczorem przyleciałyśmy z Londynu, a Naty już chora.
- Wciąż jest chora, ma gorączkę i nie może wyjść na dwór.- zawołała moja inna koleżanka Alice.
Wtem ubrałam się i po schodach zbiegłam na dwór. Oczarował mnie widok australijskich plaż. Długi pas Morza Tasmańskiego rozlegał się w malowniczym Sydney. Nasz pierwszy dzień wakacji od liceum w Sydney i klimat Australii nie wpłynęły dobrze na zdrowie Natalie. Na plaży, gdy wraz z kumpelami rozłożyłyśmy ręczniki, postanowiłyśmy popływać.


Woda była idealna do kąpieli. Nie za zimna, nie za ciepła, inaczej: cudna. Dużo wygłupiałyśmy się na płytkiej wodzie albo robiłyśmy głupie miny pod wodą, a bujność raf koralowych i ryb, aż przyciągała wzrok. Nie bez powodu mówi się, że w Australii są najpiękniejsze rafy na świecie. Po całodziennym pływaniu i wygłupach zrobiłyśmy na plaży ognisko, nieopodal naszego domku letniskowego. Podczas pieczenia kiełbasek postanowiłyśmy, że jutro wykupimy rejs statkiem, oczywiście wszystkie prócz Natalie, bo nie zniosłaby tego dobrze ze swą chorobą morską. I tak właśnie minął nam pierwszy dzień pobytu w Sydney, spędzony na pływaniu, wygłupach i ognisku. Rada na dziś, jeśli masz chorobę lokomocyjną - weź tabletkę przed lotem lub przejazdem, bo skończysz jak Natalie. Rada druga: podczas wodnych zabaw nie podtapiaj nikogo!